
Spory polityczne wtedy trwają najdłużej, gdy obie strony nie mają racji.
Spory trwają, gdy upór zasłania błędne przekonania obu stron, unikających przyznania się do braku racji ze strachu przed utratą twarzy.
Cytat Adolfo Suareza Gonzáleza, choć z pozoru prosty, otwiera przed nami głęboką psychologiczną perspektywę na naturę konfliktu i uporu w sferze politycznej i nie tylko. Kiedy mówi, że „Spory polityczne wtedy trwają najdłużej, gdy obie strony nie mają racji”, w istocie dotyka sedna ludzkiej psychologii, a zwłaszcza mechanizmów poznawczych i emocjonalnych odpowiedzialnych za utrzymywanie się bezproduktywnych sporów.
Kluczem do zrozumienia tego zjawiska jest pojęcie dysonansu poznawczego. Ludzie mają naturalną tendencję do unikania sprzeczności w swoich wierzeniach, wartościach i działaniach. Kiedy dwie strony konfliktu nie mają rzeczywistej racji, oznacza to zazwyczaj, że ich argumenty są oparte na niepełnych informacjach, fałszywych przesłankach, uprzedzeniach, a nawet czystej dezinformacji. Przyznanie się do błędu lub do braku racji jest psychologicznie niezwykle trudne. Wymaga to nie tylko zrewidowania własnych przekonań, ale często również konfrontacji z poczuciem straty – utraty twarzy, autorytetu, a nawet tożsamości.
W kontekście politycznym, gdzie dominują dynamiczne grupy i silne przywództwo, ten mechanizm jest jeszcze bardziej wzmacniany. Partia, która raz obrała kurs i spopularyzowała pewne "prawdy", często nie może się z nich wycofać bez narażenia się na zarzut niekonsekwencji lub niekompetencji. Stwarza to błędne koło, w którym zamiast szukać obiektywnego rozwiązania, strony wzajemnie umacniają się w swoich błędnych przekonaniach, interpretując wszelkie dowody w sposób selektywny, by potwierdzić swoją pierwotną tezę. Jest to znane jako błąd potwierdzenia.
Co więcej, spory, w których żadna strona nie ma racji, często nie dotyczą faktów, lecz wartości i tożsamości. Kiedy argumenty są słabe, konflikt staje się bardziej o tym, kim jesteśmy i po której stronie stoimy, niż o samej kwestii. W takiej sytuacji, "wygrana" w sporze postrzegana jest jako potwierdzenie własnej przynależności grupowej i moralnej słuszności. Emocje takie jak lęk, złość i frustracja podsycają ten proces, uniemożliwiając racjonalną analizę i poszukiwanie kompromisu.
Adolfo Suarez, doświadczony polityk, doskonale rozumiał tę dynamikę. Wiedział, że prawdziwym wyzwaniem w rozwiązywaniu konfliktów nie jest tylko znalezienie "właściwego" rozwiązania, ale przede wszystkim stworzenie przestrzeni, w której strony mogą bez psychologicznego obciążenia przyznać się do błędów i wspólnie poszukać nowych, bardziej konstruktywnych ścieżek. W przeciwnym razie, spory te mogą trwać w nieskończoność, stając się samonapędzającym się mechanizmem, gdzie upór i obrona fałszywych pozycji stają się ważniejsze niż realne potrzeby i dobro wspólne.