
Rodzice, którzy wciąż podejrzewają swoje dziecko o najgorsze zachowują się tak, jakby w gruncie rzeczy uważali siebie za kiepskich rodziców.
Chroniczna podejrzliwość rodziców wobec dzieci to projekcja ich lęku, poczucia winy i słabego poczucia własnej kompetencji wychowawczej.
Cytat Wojciecha Eichelbergera z pozoru prosty, kryje w sobie głęboką psychologiczną refleksję na temat dynamiki relacji rodzic-dziecko i mechanizmów obronnych w psychice rodzicielskiej. Podejrzliwość rodzica wobec dziecka, zwłaszcza ta chroniczna i dotycząca „najgorszych” scenariuszy, nie jest jedynie kwestią obiektywnej oceny zagrożeń czy niepokoju o los potomka. Jest to raczej projekcja wewnętrznych, silnie zakorzenionych lęków i niepewności samego rodzica.
W gruncie rzeczy, rodzic, który ustawicznie podejrzewa swoje dziecko o negatywne intencje lub zachowania, internalizuje i projektuje własne poczucie braku kontroli, niekompetencji lub wręcz winy. To podejrzewanie to forma obrony przed uświadomieniem sobie własnych niedostatków wychowawczych. Jeśli dziecko „prowadzi się źle”, to być może dlatego, że rodzic „jest kiepskim rodzicem”, nie potrafił go nauczyć wartości, nie zapewnił odpowiednich wzorców, lub nie zaspokoił jego emocjonalnych potrzeb. Zamiast zmierzyć się z tą trudną prawdą o sobie – która jest bolesna i godząca w narcystyczne potrzeby dorosłego – łatwiej jest przypisać winę dziecku, umiejscowić problem „na zewnątrz”.
Ta projekcja ma funkcję ochronną. Utrzymując dziecko w „statusie podejrzanego”, rodzic niejako usprawiedliwia własne poczucie bezradności. Jeśli dziecko jest „z natury złe” lub „skłonne do najgorszego”, to wysiłki wychowawcze rodzica są z góry skazane na niepowodzenie, a zatem jego „kiepskość” jest niezależna od jego starań. Taki sposób myślenia zwalnia rodzica z odpowiedzialności za ewentualne niepowodzenia wychowawcze.
Ponadto ciągła podejrzliwość niszczy podstawę zdrowej relacji – zaufanie. Dziecko, które czuje się nieustannie podejrzewane, może internalizować ten obraz siebie jako osoby „złej” lub „niegodnej zaufania”. To z kolei może prowadzić do zachowań samospełniającego się proroctwa, gdzie dziecko, czując się już osądzone, rzeczywiście zaczyna zachowywać się w sposób, który potwierdza obawy rodziców. W ten sposób, paradoksalnie, rodzic, dążąc do ochrony, sam stwarza warunki do występowania niepożądanych zachowań.
Eichelberger wskazuje więc na fundamentalny lęk rodzica przed własną niewystarczalnością. Podejrzewanie dziecka jest barierą, za którą rodzic ukrywa swoje własne lęki i poczucie winy, nieświadomie sabotując jednocześnie rozwój pełnego i autentycznego zaufania w relacji z własnym potomkiem.