
Kobiety to specjalistki od sztuczności – noszą sztuczne włosy, staniki a nawet futra. Zastanawiam się czy lęk przed samotnością nie pcha nas do sztucznych zachowań? Może pozorujemy coś więcej niż orgazmy? Może pozorujemy całe związki? Czy lepiej jest udawać, niż być samą?
Lęk przed samotnością pcha do nieautentycznych zachowań i związków. Czy unikanie pustki przez udawanie nie prowadzi do głębszej alienacji?
Cytat Carrie Bradshaw, choć pozornie lekki i osadzony w kontekście mody i związków, otwiera głęboką refleksję nad ludzką naturą, zwłaszcza w obliczu lęku przed samotnością i poszukiwaniem akceptacji społecznej. To, co Bradshaw nazywa „sztucznością” w kontekście kobiecego ubioru – sztuczne włosy, staniki, futra – można interpretować jako metaforę dla szerszego zjawiska: budowania fasady, kreowania wizerunku, który ma sprostać zewnętrznym oczekiwaniom lub ukryć wewnętrzne braki.
Z psychologicznego punktu widzenia, ten strach przed samotnością jest fundamentalnym, uniwersalnym doświadczeniem. Lęk ten, często nieświadomy, może prowadzić do szeregu zachowań kompensacyjnych. Pytanie Bradshaw: „Czy lęk przed samotnością nie pcha nas do sztucznych zachowań?” uderza w sedno tego mechanizmu. W psychologii ewolucyjnej samotność była zagrożeniem dla przetrwania, co tłumaczy wrodzoną potrzebę przynależności. Współczesne społeczeństwo, choć oferuje wiele form komunikacji, paradoksalnie potęguje to poczucie osamotnienia, zwłaszcza w dobie mediów społecznościowych, gdzie idealizowane obrazy życia innych mogą wzmagać poczucie niedoskonałości.
Kolejne pytanie: „Może pozorujemy coś więcej niż orgazmy? Może pozorujemy całe związki?” eskaluje tę refleksję z poziomu indywidualnej maski do dynamiki relacji międzyludzkich. Pozorowanie orgazmów, choć często bagatelizowane, jest symbolem głębszego problemu: braku autentyczności w intymności. To przeniesienie na związki, na „całe związki”, wskazuje na obawę, że fundamentalne filary naszych relacji mogą być oparte na fałszu, na grze pozorów, której celem jest uniknięcie pustki samotności.
Z perspektywy filozoficznej, możemy odnieść się do egzystencjalizmu. Sartre, pisząc o „złej wierze” (mauvaise foi), opisuje sytuację, w której człowiek ucieka od swojej wolności i odpowiedzialności, udając przed sobą i innymi, że jest czymś, czym nie jest. Pozorowanie związków, o którym mówi Bradshaw, idealnie wpisuje się w tę koncepcję. Nie chcemy zmierzyć się z autonomicznym bytem, z wolnością wyboru i wynikającą z niej odpowiedzialnością za własne szczęście, więc uciekamy w iluzję, w udawanie. Pytanie: „Czy lepiej jest udawać, niż być samą?” jest kwintesencją tego dylematu. Odpowiedź nie jest jednoznaczna i zależy od indywidualnych wartości.
Dla wielu ludzi „udawanie” może być mechanizmem przetrwania, krótkotrwałym rozwiązaniem dla palącego lęku. Jednak na dłuższą metę, chroniczne pozorowanie prowadzi do alienacji od samego siebie, do utraty autentyczności i poczucia pustki, paradoksalnie pogłębiając osamotnienie, nawet w obecności innych. Prawdziwa intymność wymaga ryzyka bycia widzianym w pełni, ze wszystkimi niedoskonałościami. Rezygnacja z tego ryzyka na rzecz pozorów, choć komfortowa doraźnie, uniemożliwia zbudowanie głębokiej i satysfakcjonującej relacji. Cytat Bradshaw jest więc wezwaniem do refleksji nad ceną, jaką płacimy za unikanie samotności i czy ta cena nie jest ostatecznie zbyt wysoka.