
Przypisywanie bogu jakiejkolwiek płci jest - zdemaskowaną zarówno przez historyków, jak i mistyków - socjotechniczną manipulacją, mającą na celu zapewnienie dominującej pozycji jednej z połówek ludzkości.
Przypisywanie Bogu płci to manipulacja, która przez wieki utrwalała męską dominację, ograniczając pozycję kobiet i kształtując nierówności społeczne.
Alegoria boskich płci: psychoanalityczna dekonstrukcja władzy
Powyższy cytat Wojciecha Eichelbergera prowokuje do głębokiej refleksji nad intersekcją wiary, władzy i psychologii społecznej. W istocie odnosi się do fundamentalnej, a często niezauważanej, roli symboliki płci w konstruowaniu systemów społecznych i religijnych. Z psychologicznego punktu widzenia, przypisywanie Bogu płci – czy to męskiej, czy żeńskiej – nie jest jedynie teologicznym dywagowaniem, lecz potężnym aktem socjotechnicznym, który ma dalekosiężne konsekwencje dla indywidualnej i zbiorowej psychiki.
Po pierwsze, kontekst historyczny i mistyczny. Eichelberger słusznie zauważa, że zarówno historycy, jak i mistycy przez wieki wskazywali na kulturową zmienność w postrzeganiu „boskości”. W wielu starożytnych kulturach, przed dominacją monoteistycznych religii patriarchalnych, bóstwa miały często charakter androgyniczny, biseksualny, a nawet czysto żeński (kult Bogini Matki). Te pierwotne koncepcje odzwierciedlały bardziej egalitarne społeczeństwa, w których rola kobiet była znacznie bardziej znacząca. Przejście do patriarchalnych systemów religijnych, które promowały męskiego Boga (Jahwe, Allah, Bóg Ojciec), było często zbieżne z utrwalaniem się męskiej dominacji w strukturach społecznych. Psychologicznie, projicowanie na Boga męskich cech (siła, sprawiedliwość, rygor) wzmacniało stereotypy płciowe i naturalizowało męską władzę.
Po drugie, mechanizm socjotechniczny. Akt przypisania Bogu konkretnej płci działa niczym subtelna, lecz niezwykle efektywna indoktrynacja. Jeśli Bóg, najwyższa autorytatywna instancja, jest przedstawiany jako mężczyzna, to implicite sugeruje to, że mężczyźni są bliżej boskości, bardziej predysponowani do władzy, przewodzenia i interpretowania woli boskiej. Ten mechanizm zakorzenia się głęboko w nieświadomości zbiorowej, kształtując postawy, oczekiwania i role społeczne. Kobiety w tym systemie są spychane na pozycję podrzędną, często definiowaną przez ich biologiczne funkcje (macierzyństwo) lub rolę służebną wobec mężczyzn. Z psychologicznego punktu widzenia, prowadzi to do internalizacji podrzędności, obniżonej samooceny i ograniczenia poczucia agencji u kobiet, a jednocześnie do utrwalania poczucia supremacji i obowiązku dominacji u mężczyzn. To klasyczny przykład ukrytego programu, który poprzez symboliczną reprezentację utrwala nierówności społeczne i psychologiczne.
Po trzecie, psychologiczne skutki dla jednostki. Dla pojedynczych ludzi, wychowanych w systemach religijnych z męskim Bogiem, ma to znaczenie dla kształtowania tożsamości. Dziewczynki mogą mieć trudności z utożsamianiem się z najwyższą formą boskości, co może wpływać na ich aspiracje, poczucie wartości i możliwości samorealizacji. Chłopcy z kolei mogą odczuwać presję bycia „silnymi jak Bóg”, co może ograniczać ich ekspresję emocjonalną i zmuszać do przyjęcia stereotypowych ról męskich. Psychologicznie, to prowadzi do zaburzeń rolach płciowych, lęków, frustracji i niemożności pełnego rozwoju potencjału jako istoty ludzkie, niezależnie od płci.
W istocie, cytat Eichelbergera jest wezwaniem do demistyfikacji ukrytych mechanizmów władzy, które wykorzystują sferę sacrum do utrwalania profanum – nierówności społecznych i psychologicznych. Rozpoznanie tego procesu jest pierwszym krokiem do stworzenia bardziej egalitarnego i psychologicznie zdrowego społeczeństwa, w którym boskość może być postrzegana jako wykraczająca poza binarne ramy płci, odzwierciedlając pełnię ludzkiego doświadczenia.