
Wierzę,że tam w górze jest coś, co nad nami czuwa. Niestety jest to rząd.
Komiczna ironia Woodego Allena demitologizuje transcendencję, zastępując boską opiekę biurokratycznym rządem, symbolizującym poczucie kontroli i frustracji w zderzeniu z rzeczywistością.
Paradoks transcendentnej władzy w optyce Woodego Allena: od sacrum do profanum
Cytat Woodego Allena, pozornie komiczny, kryje w sobie głęboką refleksję filozoficzno-psychologiczną, dotykającą fundamentalnych ludzkich potrzeb, lęków i mechanizmów obronnych. Analizując go z perspektywy psychologicznej, wkraczamy na teren zetknięcia się archetypowych pragnień z brutalną rzeczywistością.
Oczekiwania wobec „tego, co w górze”
Człowiek od zarania dziejów poszukiwał transcendencji – siły wyższej, istoty czuwającej, nadającej sens i porządek chaosowi istnienia. Ta potrzeba zakorzeniona jest w naszym głębokim pragnieniu bezpieczeństwa, kontroli i poczucia, że nie jesteśmy sami w obliczu absurdalności życia i nieuchronności śmierci. Wielu psychologów, od Junga z jego archetypami, po Frankla z jego wolą sensu, wskazywało na tę inherentną potrzebę duchowości i poszukiwania znaczenia. W słowach Allena „wierzę, że tam w górze jest coś, co nad nami czuwa” odnajdujemy ech tych prastarych dążeń do znalezienia pocieszenia i opieki. Jest to wyraz potrzeby bazalnego zaufania, projekcja pragnienia bycia chronionym i zrozumianym przez wszechmocną siłę.
Zderzenie z rzeczywistością: profanacja sacrum
Punktem zwrotnym i zarazem kluczem do interpretacji cytatu jest druzgocąca konstatacja: „Niestety jest to rząd”. To właśnie ten element wprowadza gorzką ironię i przenosi nas z domeny sacrum do profanum, z nadziei na bezpieczeństwo do obawy przed kontrolą. Psychologicznie, ta fraza jest wyrazem głębokiego rozczarowania i cynizmu – mechanizmu obronnego często stosowanego w obliczu niezrozumienia i frustracji. Rząd, który z definicji ma służyć obywatelom i zapewniać dobrobyt, jest tu postrzegany jako siła opresyjna, biurokratyczna, a co najważniejsze – niezrozumiała i nieempatyczna.
Allen, charakterystyczny dla swojej twórczości, demaskuje tu iluzje i fałszywe nadzieje. Przenosi lęk egzystencjalny, który tradycyjnie kierowany byłby ku nieznanej, transcendentnej sile, na bardzo konkretną i realną instytucję. Zamiast pocieszenia i opieki, otrzymujemy zbiurokratyzowane regulacje i wszechogarniającą kontrolę. To przemieszczenie lęku jest psychologicznie istotne: odciąga nas od abstrakcyjnych lęków (np. przed śmiercią, brakiem sensu) i skupia na tych, które są namacalne i pozornie rozwiązywalne (problemy z biurokracją, podatkami). Jest to jednocześnie rodzaj uproszczenia i sprowadzenia złożoności bytu do problemów o wymiarze ludzkim, choć nie mniej przytłaczających.
W kontekście tego cytatu, Woody Allen niejako demitologizuje figurę „opiekuńczego bóstwa”, zastępując ją „opiekuńczym rządem”, który bynajmniej nie jawi się jako wszechmogący i dobrotliwy, lecz raczej jako wszechobecny i irytujący. To odzwierciedla szerszy trend w kulturze zachodniej, gdzie instytucje świeckie często przejmują role, które kiedyś należały do instytucji religijnych, z różnym skutkiem dla psychiki jednostki. Poczucie braku kontroli, wynikające z niemożności wpływu na działania „siły w górze” (czy to Boga, czy rządu), prowadzi do bezsilności i rezygnacji, często maskowanych ironicznym humorem. Cytat ten jest więc manifestacją zarówno ludzkiej tęsknoty za opieką, jak i gorzkiej, ironicznej akceptacji faktu, że współczesny „czuwający” bywa bardziej źródłem stresu niż pocieszenia.