
Nie ma większej samotności niż bezsenność.
Bezsenność to nie tylko brak snu; to głęboka egzystencjalna samotność, pozbawiająca ukojenia i wzmacniająca wewnętrzny niepokój w obliczu samotności.
Samotność bezsenna: Odcienie egzystencjalnej pustki
Cytat Waltera Fincha – „Nie ma większej samotności niż bezsenność” – uderza w samo sedno ludzkiego doświadczenia, ukazując bezsenność nie jako trywialny brak snu, lecz jako głęboki stan egzystencjalnej samotności. Z perspektywy psychologicznej, bezsenność jest często postrzegana jako fizjologiczne zaburzenie, lecz Finch przenosi ją na poziom metafory, czyniąc z niej zwierciadło ludzkiego lęku, izolacji i poszukiwania sensu.
Analiza psychologiczna tego stwierdzenia rozpoczyna się od zrozumienia roli snu w naszym życiu. Sen to nie tylko fizjologiczny proces regeneracji; to także stan, w którym pozwalamy sobie na oderwanie od rzeczywistości, na zanurzenie się w sferę podświadomości, marzeń i zapomnienia. W śnie, choć często zdarzają się sny, doświadczamy pewnego rodzaju rozpuszczenia granic ego, zjednoczenia z uniwersalnym rytmem istnienia. Dla większości ludzi, sen jest poczuciem bezpieczeństwa, pewnego rodzaju powrotu do stanu prenatalnej niewinności, gdzie nie ma zmartwień ani poczucia odosobnienia.
Bezsenność, w przeciwieństwie do snu, to stan permanentnego czuwania, ale nie czuwania świadomego i aktywnego. To przymusowe czuwanie, w którym umysł, niczym uwięziony motyl w szklanym słoiku, obsesyjnie krąży wokół tych samych, niepokojących myśli. Jest to stan, w którym świat zewnętrzny zamiera, a my pozostajemy sami z naszymi wewnętrznymi demonami. Brak snu pozbawia nas naturalnego mechanizmu ucieczki od codziennych trosk, wzmacniając poczucie izolacji. Noc, która dla innych jest czasem odpoczynku i zjednoczenia (czy to z bliskimi czy z własnym wnętrzem w śnie), dla osoby bezsennej staje się pustym, rozciągającym się w nieskończoność horyzontem sam na sam z własnymi myślami. Wtedy, gdy inni śpią, czuje się najbardziej osamotniona, ponieważ odcięta jest od wspólnego rytmu ludzkości. Nawet fizyczna obecność innych nie jest w stanie wypełnić tej wewnętrznej pustki. Jest to samotność egzystencjalna – samotność w obliczu własnej skończoności, kruchości i niezrozumienia, potęgowana przez ciemność i ciszę nocy.
Bezsenność, w tym kontekście, jest więc ostatecznym symbolem braku połączenia – z własnym ciałem, z umysłem, ze światem zewnętrznym i, co najważniejsze, z innymi ludźmi. Staje się lustrem, w którym odbija się nasza najbardziej pierwotna obawa przed byciem samemu, przed utratą sensu i celu w nieustannie trwającym czasie. Jest to manifestacja wewnętrznego niepokoju, który w świetle dnia może być tłumiony przez aktywność, ale w ciszy nocy, bez sennego ukojenia, staje się obezwładniający. W tym sensie, Finch trafia w samo serce ludzkiej kondycji, ukazując bezsenność jako kwintesencję samotności egzystencjalnej.