
Dziś zwracamy się do jednej osoby, aby zapewniła to, co kiedyś dawała cała społeczność: poczucie ugruntowania, sensu i ciągłości. Jednocześnie oczekujemy, że nasze związki będą romantyczne, emocjonalnie i seksualnie satysfakcjonujące. Nic dziwnego, że wiele związków rozpada się pod ciężarem tych oczekiwań.
Współcześnie romantyczny partner musi zapewniać egzystencjalne wsparcie i romantyczną satysfakcję, co przeciąża relacje i prowadzi do ich rozpadu.
Cytat Esther Perel, renomowanej psychoterapeutki par, doskonale
oddaje złożoność współczesnych relacji międzyludzkich i stanowi przenikliwy komentarz do ewolucji oczekiwań wobec romantycznego partnerstwa. Z perspektywy psychologicznej i filozoficznej, Perel diagnozuje fundamentalną zmianę paradygmatu w sposobie, w jaki definiujemy i doświadczamy bliskości.
Kiedyś, poczucie ugruntowania, sensu i ciągłości było rozproszone na szeroką sieć społeczną – rodzinę, wspólnotę religijną, lokalną społeczność, grupę zawodową. Te instytucje, z ich rytuałami, normami i wspólnymi wartościami, dostarczały stabilności, poczucia przynależności i celowości. Dziś, w dobie indywidualizmu, mobilności i dekonstrukcji tradycyjnych struktur, te funkcje zostały w dużej mierze scedowane na jedną osobę – romantycznego partnera. To partner ma być naszym najlepszym przyjacielem, powiernikiem, kochankiem, terapeutą, współrodzicem, a często i jedynym źródłem emocjonalnego wsparcia.
Filozoficznie, można to interpretować jako poszukiwanie transcendentnego doświadczenia w immanentnym wymiarze relacji. Partner staje się namiastką absolutnego wsparcia i spełnienia, które kiedyś oferowały większe struktury społeczne czy nawet idee religijne. Psychologicznie, prowadzi to do monstrualnego przeciążenia.
Perel trafnie zauważa, że jednocześnie oczekujemy, aby te same relacje były
romantyczne, emocjonalnie i seksualnie satysfakcjonujące. To podwójne obciążenie – zaspokojenie głębokich, egzystencjalnych potrzeb (ugruntowanie, sens, ciągłość) oraz utrzymanie iskry namiętności, intymności i pożądania – jest sprzeczne i nieprawdopodobnie trudne do pogodzenia. Elementy stabilności i "ugruntowania" często kłócą się z potrzebą nowości, wolności i spontaniczności, które są kluczowe dla romantycznego i seksualnego zaangażowania.
Erich Fromm w swojej pracy „Sztuka miłości” wskazywał na podobne tendencje: zamiast aktywnego, twórczego procesu miłości, szukamy w niej pasywnego szczęścia i spełnienia wszystkich naszych potrzeb. Perel rozszerza tę perspektywę, dodając kontekst
współczesnych oczekiwań: romantyczny partner ma być naszym osobistym
źródłem samorealizacji i zarazem stabilnym portem.
Nic dziwnego, że wiele związków rozpada się pod ciężarem tych oczekiwań. Ten wniosek jest psychologicznie nieunikniony. Kiedy oczekiwania przekraczają realistyczne możliwości jednej osoby, to frustracja i zawód są nieuchronne. Oczekiwanie, że jeden człowiek sprosta tak szerokiemu spektrum potrzeb, jest formą iluzji miłosnej, która prowadzi do wypalenia, niezrozumienia i w końcu do rozpadu. Jest to również symptom szerszego kryzysu społecznego, braku silniejszych więzi poza tą romantyczną, co zmusza jednostki do poszukiwania wszystkich odpowiedzi w jednej, wybranej osobie.