Wszechobecne w kulturowym i medialnym przekazie gloryfikowanie i idealizowanie macierzyństwa oraz czynienie go sensem życia każdej kobiety, odbierane jest przez coraz większą, znaczącą liczbę młodych kobiet jako wyraz kulturowej i obyczajowej dyskryminacji i uprzedmiotowienia. Wynika to z ich doświadczeń związanych z macierzyństwem, które albo w ogóle nie wydarzyło się w ich życiu, albo nigdy nie istniało w ich życiowych planach, albo okazało się nie tym, czego oczekiwały. Jak Ty określiłbyś spełnione i niespełnione macierzyństwo? Można je zdefiniować w różny sposób, ale bez wątpienia bardzo wiele kobiet doświadcza niespełnienia w tym obszarze.
To trudny i szeroki temat, więc nie unikniemy nie do końca uprawnionych uogólnień, ponieważ nie sposób odnosić się do wszystkich możliwych komplikacji związanych z macierzyństwem. Zacznijmy od naszkicowania opowieści o idealnym, spełnionym i szczęśliwym macierzyństwie, aby było się do czego odnieść. A więc: 1) ciąża, którą jest początkiem tego macierzyństwa, jest oczekiwana i entuzjastycznie zaakceptowana przez oboje przyszłych rodziców. 2) Przebiega bezproblemowo i radośnie zgodnie z opowieścią o “stanie błogosławionym”. 3) Poród odbywa się sprawnie, bezbólowo i humanitarnie a noworodek dostaje bezdyskusyjne 10 punktów w skali Apgar. 4) Po porodzie, matka czuje się zdrowa i szczęśliwa i nie ma żadnych problemów z karmieniem piersią. 5) Ojciec dziecka radośnie wspiera ją i wyręcza w pielęgnowaniu niemowlęcia. 6) Dziecko rozwija się i dorasta zgodnie ze wszystkimi psychofizycznymi normami i standardami 7) W spokojnej i stabilnej rodzinie. 8) Zarówno ojciec jak i matka nie zaniedbując osobistej troski o dziecko, znajdują czas na realizowanie się zawodowo 9) Dziecko najpóźniej w 25 roku życia opuszcza dom rodzinny i zaczyna samodzielne życie.10) Ma zawód, który jest jego/jej pasją, 11) A także grono przyjaciół i jakiś bliski miłosny związek. 12) Troszczy się o swoich zdrowo starzejących się rodziców i utrzymuje z nimi serdeczną, partnerską relację.13) Ma też serdeczne relacje ze swoim rodzeństwem i krewnymi. 14) Z czasem sam/sama staje się szczęśliwym rodzicem w szczęśliwym związku.
Powyższy szkic szczęśliwego macierzyństwa i rodzicielstwa jest oczywiście statystycznie mało prawdopodobny. Choć wierzę, że może realizować się tu i tam. Pierwsze 8 punktów jest najważniejsze, choć nie muszą być wszystkie spełnione, aby macierzyństwo było wystarczająco szczęśliwe. Zważmy jednak, że są one rownież istotne dla spełnionego życia dorosłego dziecka, co z pewnością dopełnia poczucie szczęścia i satysfakcji matki (a także ojca) z pracochłonnego, trwającego conajmniej 25 lat rodzicielskiego przedsięwzięcia.
Wynika z tego, że mnóstwo pułapek i niefortunnych zdarzeń losowych czyha i na matkę, i na dziecko. Jest tyle rzeczy, które mogą się nie powieść. Myślę, że w dłuższej perspektywie czasu to wszystko może być różnie odbierane – kobieta, która doświadczyła wielu trudności na początku, koniec końców może osiągnąć poczucie spełnienia i satysfakcji. Może nawet tym bardziej, jeżeli udaje się jej jakoś pokonać trudności, jakoś im sprostać. Zadam więc takie przewrotne pytanie. Co, jeśli wszystko wydawało się w porządku, dziecko jest zdrowe, dobrze się rozwija, a mimo to po czasie okazuje się, że brakuje poczucia spełnienia. Chciałabym podać przykład. Zdarzyło mi się co najmniej trzy razy w życiu, że jako matka stosunkowo niewielkich dzieci byłam zaczepiana przez starsze kobiety, które mówiły mi, żebym się nie nastawiała, że będzie dobrze. Wszak one też miały dwójkę czy trójkę dzieci i tyle im dały od siebie, a na koniec te dzieci albo wyjechały, albo zostawiły je w jakiś inny sposób. Te kobiety czuły się porzucone przez dzieci, którym tak wiele ofiarowały. Zatem niezależnie od tego, co się działo wcześniej, one miały wyraźne poczucie niespełnienia.
To, co wyżej przedstawiłem, jest opisem pomyślnych zdarzeń i faktów. Ale bywa też tak, że nawet gdy się wszystkie spełnią, to matka/rodzice mogą być rozczarowani i zawiedzeni. Powodem jest przyjęcie przez nich fałszywych, nierealistycznych założeń dotyczących tego, czego mogą spodziewać się po dzieciach. Tak więc to, czy macierzyństwo jest szczęśliwe, czy nieszczęśliwe, w znacznej mierze zależy od stanu umysłu matki, jej oczekiwań i sposobu przeżywania macierzyństwa.
Dobrze jest, jeśli matka, zanim jeszcze zostanie matką, zrozumie, że jest jakby portalem czasowo-przestrzennym, przez który rodzi się nowe życie w postaci ludzkiej istoty, i że rodzi je nie dla siebie, tylko dla świata.
Jeśli to wie lub przeczuwa, to nawet, kiedy te warunki, o których mówiłem wcześniej, nie są do końca spełnione, a nawet czasami w ogóle niespełnione, to i tak sam fakt urodzenia dziecka będzie dla niej źrodłem szczęścia i satysfakcji. Nawet, jeśli partner zawiódł, nawet gdy poród się odbywał w sposób mało humanitarny, gdy dziecko nie dostało 10 punktów, to samo przeżycie wygenerowania z siebie nowej, żywej istoty wystarczy. To poczucie często utrzymuje się przez lata także wtedy, gdy w dalszym jego przebiegu macierzyństwo okaże się trudne i samotne. Wiele zależy od tego, czy matka potrafi dostrzec w narodzinach dziecka wymiar duchowy, wymiar uczestniczenia w “cudzie stworzenia”, a także od siły jej macierzyńskiego instynktu. Co do zniechęcających ostrzeżeń, które usłyszałaś od starszych, doświadczonych kobiet, to można przypuszczać, że te matki nie zdawały sobie do końca sprawy z tego, o co chodzi w macierzyństwie – że dziecko, które rodzą, nie należy do nich, lecz do świata. A ich zadaniem jest możliwie szybkie i właściwe przygotowanie dziecka do ruszenia w świat i spełniania swojego przeznaczenia, jego wrodzonego i nabytego potencjału i talentów. Matczyne poczucie “opuszczenia” czy “porzucenia” przez dorosłe dzieci, świadczy o tendencji do zawłaszczania dzieci, czyli o emocjonalnej niedojrzałości tych matek.
A co powiedziałbyś kobietom, które bardzo chciały mieć dziecko, ale z różnych powodów to się nie stało? Wiele kobiet wcześniej czy później pragnie potomstwa. Czasami już jest za późno, czasami nie ma z kim, ale to pragnienie w nich jest, a pozostaje niezaspokojone.
Powiedziałbym: Nie obwiniajcie się za to, na co nie miałyście wpływu. Przyjmijcie bez marudzenia swój los takim, jaki jest. Nie walcie głową w zamkniętą bramę. Szukajcie tej otwartej i ruszajcie w drogę oferującą wielką ilość możliwości, od których macierzyństwo by was definitywnie odcięło. Zaangażujcie swój potężny, opiekuńczy, twórczy instynkt w inne ważne dla ludzi sprawy. Twórzcie nową, indywidualną postać swojego życia i pracy. To jest w tej chwili już w pełni dostępna dla kobiet alternatywa. Nasza kultura już wyrosła z okresu, w którym urodzenie dziecka przez kobietę decydowało o jej statusie społecznym, spełnieniu życiowego posłannictwa, czy też o zabezpieczeniu materialnym. Teraz macierzyństwo już nie jest na szczęście do tego niezbędne i może być w pełni świadomym wyborem kobiety.
A jak sobie radzić z oczekiwaniami otoczenia? Nie chodzi mi tylko o odpowiedzi na trudne pytania typu “kiedy ty w końcu się zdecydujesz”, ale w ogóle jak sobie radzić z tą atmosferą, która jednak ciągle jest obecna w kulturze. Wydaje mi się, że to przekonanie, że każdy powinien dalej przekazywać swoje geny, jest bardzo głęboko zakorzenione, naturalne, może trochę atawistyczne. Jak sobie radzić, kiedy nie chcemy dziecka, a wszyscy chcą, żebyśmy chciały.
Wygląda na to, że kobiety radzą z tym sobie coraz lepiej. Szczególnie te z najmłodszych pokoleń wchodzących w wiek prokreacyjny. Czytałem statystyki dotyczące Polski i okazuje się, że 40% młodych kobiet deklaruje, że nie mają zamiaru mieć dzieci. Chcą się realizować na innej zasadzie, w innych obszarach, które do tej pory dla kobiet nie były dostępne.
Z czego to wynika?
Powodów jest wiele. Bacznie się temu przyglądają ci, którzy się zajmują polityką ludnościową. Jednym z powodów jest z pewnością to, że posiadanie dziecka jest bardzo drogie, więc wymagające wielu trudnych poświęceń. A’propos poświęceń, te kobiety, które cię dopadły ze swoimi katastroficznymi przewidywaniami, prawdopodobnie traktowały dzieci jako rodzaj ubezpieczenia na starość. To niestety nadal często ma miejsce, bo systemowe uwarunkowania podtrzymują takie traktowanie macierzyństwa. Choćby dlatego, że tzw. praca domowa kobiet ciągle nie jest uznawana za pracę i nie daje możliwości otrzymania emerytury. Ale teraz dla młodych pokoleń to nie powód, żeby mieć dzieci. Wpływa na to coraz bardziej skuteczny kobiecy ruch emancypacyjny. Współczesne młode kobiety mogą bezpiecznie i z satysfakcją samodzielnie żyć nie posiadając dzieci ani partnerów. A gdy patrzą na swoje matki i babcie nadal uwikłane w patriarchalną spuściznę, to coś w nich krzyczy: “Ja tak nie chcę!”. Pragną zaspokoić głód samorealizacji – swój zdrowy egoizm, który jeszcze niedawno był przecież kulturowo piętnowany. W środowiskach konserwatywnych odmowa macierzyństwa jest zresztą nadal potępiana i uznawana za egoistyczne zaprzeczanie biologicznemu a zarazem religijnemu posłannictwu kobiety, a także za dowód braku patriotyzmu i na to, że kobiecie przewróciło się w głowie.
Młode kobiety próbują zaspokoić głód samorealizacji swoich matek, tak, jakby dziedziczyły ten głód.
Głód matek, babek i prababek, i jeszcze setek pokoleń wstecz. Głód jest tak wielki, że odmowa macierzyństwa w imię samorealizacji i walki o prawo kobiety do zarządzania swoim ciałem i losem stały się potężnym politycznym i ideologicznym manifestem – narzędziem politycznego nacisku na konserwatywne, męskie rządy. Zapewne wymusza to ideologiczną lojalność zagłuszającą macierzyńskie aspiracje wielu progresywnych kobiet.
Teraz od tej społeczno-politycznej, bardzo szerokiej perspektywy, przejdźmy do wąskiej – osobistej. Zapytam, jak pomóc kobiecie, która straciła ciążę. Jak z nią rozmawiać? Dlaczego poronienie wciąż jest tematem tabu? Nie wiem, do jakiego stopnia słyszysz to w swoim gabinecie. Ja od jakiegoś momentu czuję nieustające zaskoczenie, jak wielu z nas się to zdarza i jak bardzo mało się o tym mówi, jak bardzo stanowi to głęboką ranę wielu kobiet.
Z kilku powodów może to być bardzo bolesna rana. W zależności od tego kim kobieta, którą to dotknęło, jest, jaką jest osobą, jak jej umysł został sformatowany przez jej wcześniejsze doświadczenia. Ale generalizując, ból związany z poronieniem może być powodowany poczuciem, że zawiodła swoje dziecko, że zawiodła jego zaufanie. Dzieje się tak, gdy zajście w ciążę kobieta przeżywa jako bycie wybraną i obdarzoną zaufaniem przez istotę, która chce się urodzić na tym świecie a okazuje się, że organizm matki nie był do tego zdolny.
Czasami niestety to poczucie winy wynika z przekonania, że roniąc ciążę kobieta uznaje, że zabiła swoje dziecko. Z punktu widzenia terapeuty jest to nieadekwatna i autoagresywna interpretacja tego, co się stało.
A czasami może bywa też narcystyczna. Bo w ogromnej większości przypadków poronienie jest dziełem biologii czy natury, która decyduje o tym, czy dany organizm ma się urodzić, czy też nie. Wszechobecny w przyrodzie mechanizm podtrzymywania gatunków eliminuje w ten sposób te organizmy, które nie będą zdolne do samodzielnego życia. Obciążanie się winą za poronienie jest z tego punktu widzenia nieadekwatne i nadmiarowe. Wpisuje się albo w nieprzepracowany ogólny skrypt autoagresji i samoponiżenia wpisany w kobiecy umysł, albo jest przejawem narcystycznego buntu przeciwko prawom natury i boskim wyrokom. Poczucie winy może być zasadne tylko wtedy, kiedy niedoszła matka świadomie i ewidentnie nadużywała swój organizm zanim zaszła w ciążę lub w jej początkowym stadium – co się niestety dość często zdarza. Innym powodem nieadekwatnego poczucia winy z powodu poronienia może być nadal obecne w świadomości wielu kobiet stereotypowe przekonanie, że niezdolność do zajścia w ciążę lub jej utrzymania dyskwalifikuje ją całkowicie jako ludzką istotę – a nawet odbiera prawo do istnienia. To uporczywy stereotyp, wyniesiony z ortodoksyjnej patriarchalnej kultury, wspierany historycznymi przekazami o królewskich żonach, które skazywano na śmierć z powodu ich bezpłodności lub dlatego, że nie dostarczyły królowi syna-dziedzica. Jeszcze innym źródłem tego szkodliwego przekonania jest pierwotna kultura wiejska, z której w perspektywie dziejów wszyscy na dobrą sprawę pochodzimy. Tam i wtedy posiadanie dzieci było niezbędnym elementem procesu odnawiania siły roboczej, a tym samym przeżycia rodzin i społeczności. Więc bezpłodna kobieta spadała do kategorii wykluczonych i pogardzanych przez społeczność. Na szczęście dzisiaj te stereotypy i przekonania coraz szybciej słabną i zanikają w powszechnej świadomości kobiet. Świadczy o tym postawa nowych pokoleń kobiet urodzonych i dojrzewających w 21 wieku, które dzielnie i uparcie walczą o swoje prawa reprodukcyjne i o swoją przyrodzoną godność.
Tak więc warto się krytycznie przyglądać przekonaniom i stereotypom, które się kiedyś tam zalęgły w naszym umyśle i powodują nasze niepotrzebne cierpienie.
Czy one są rzeczywiście uzasadnione? Czy nie można inaczej popatrzeć na to co się stało, nie brać odpowiedzialności za to, na co nie mamy wpływu, i pogodzić się z wyrokami natury i losu? Takiej zdrowej pokory wyraźnie brakuje w naszym coraz bardziej zmedykalizowanym i zindywidualizowanym życiu, gdzie za wszelką cenę próbuje się ratować życia, które potem albo bardzo szybko wygasają lub wymagają heroicznej ofiarności i ogromnego technologicznego wsparcia, by utrzymać ich pełne cierpienia istnienie. W dodatku nie pytając ich o zdanie. Jest w tym skądinąd szlachetnym, ale zarazem pysznym i obciążonym ryzykiem przemocy zapamiętaniu jakaś niezwykle trudna do określenia granica, którą trzeba nam jednak będzie ponownie zdefiniować zarówno ku pożytkowi naszej społecznej jak i indywidualnej egzystencji. Pomoże nam to mitygować nadmiernie zachłanne, konsumpcyjne rozumienie sensu naszego zbiorowego i indywidualnego istnienia i nie redukować go do posiadania rzeczy i kolekcjonowania doświadczeń – w tymi posiadania dzieci i doświadczenia rodzicielstwa. Czas nam zrozumieć i uznać, że być nie równa się mieć i rozstać się ze złudzeniem, że wszyscy możemy mieć wszystko – a tym samym porzucić bezzasadne roszczenia wynikającymi z przekonania, że skoro inni mają, to mnie też się należy. Słowem – czas odzyskać szacunek dla naszych indywidualnych losów, a także zdolność do ich rozumienia i doceniania. Bo często, gdy tracimy coś do czego jesteśmy bardzo przywiązani, to właśnie otrzymujemy wielki dar od losu – ale zaślepieni poczuciem straty nie potrafimy tego dostrzec.
Jak rozmawiać z osobą, która doświadczyła takiego wydarzenia w swoim życiu? Temat niewątpliwie wymaga bardzo dużo delikatności. Wszak nie będziemy nikomu mówić “to teraz się pogódź z wyrokami losu”.
To ja zadam pytanie odwrotnie: jeśli się nie pogodzisz ze stratą, to jak będzie wyglądało twoje dalsze życie? Chcesz resztę życia spędzić w pozie ofiary losu? Obrazić się na życie?
Nie do końca o to chodzi. Jeżeli ktoś mi się w ten sposób zwierzy, to niekoniecznie będzie ode mnie oczekiwać dobrej rady. Ty jesteś psychoterapeutą, więc do ciebie ludzie przychodzą po radę, ale jeżeli przyjaciółka czy ktoś z rodziny przychodzi, żeby powiedzieć ci, że doświadczył czegoś bardzo trudnego, to chyba niekoniecznie po to, żeby prawić jej morały.
To nie są morały. To rzetelny opis procesu życia, które jest nieustanną zmianą, a żyjących w imię mieć zamiast być przygotowuje do tego, że u kresu utracą wszystko co jak im się wydaje mają. Bo życie i przemijanie/zmiana są nieoddzielne. Trzeba nam uświadomić sobie, że życie nie jest rzeczą którą się posiada. Nie sposób życia mieć – bo sami tym życiem jesteśmy. Więc jest to także zachęta do wewnętrznej świadomej i bezwzględnej weryfikacji swoich przekonań w najważniejszej sprawie jaką jest poznanie czym naprawdę jesteśmy – i do zrozumienia, że to nieświadomość w tej sprawie jest przyczyną naszych błędów i cierpień. Sprawia bowiem, że na próżno usiłujemy żyć wbrew życiu i je kontrolować. Że żyjąc w oddzieleniu od życia, którym w istocie jesteśmy, jeszcze żyć nie zaczęliśmy.
Wojciech Eichelberger
Wybitny psychoterapeuta, coach, trener z wieloletnim doświadczeniem. Jest założycielem Instytutu Psychoimmunologii IPSI zajmującego się stresem i wypaleniem zawodowym oraz autorem wielu bestsellerów – m. in. „Kobieta bez winy i wstydu”, „Zdradzony przez ojca”, „Patchworkowe rodziny – jak w nich żyć”. W swoich projektach szkoleniowych i terapeutycznych odwołuje się do koncepcji terapii integralnej, która oprócz psychiki bierze pod uwagę ciało, energię i duchowość człowieka.
Autor kursów: Strefa Mindfulness | 8 x Odporność na Stres | Dobry związek. Zrozumieć siebie i swoje relacje | Jak medytować
Kursy rozwoju osobistego
- naucz się medytować
- praktykuj według sprawdzonych wskazówek
- popraw uważność w życiu codziennym
- zrozumiesz i oswoisz emocje
- rozpoznasz źródła swoich emocji
- nauczysz się skutecznie zarządzać emocjami
- podaruj dziecku supermoc uważności
- naucz go panowania nad myślami i emocjami
- przyjrzyj się relacjom swoich rodziców
- zrozum strategie zależności międzyludzkich
- zbuduj szczęśliwy związek
- rozpoznaj bolesne schematy z dzieciństwa
- zrozum i uwolnij tłumione od lat uczucia
- zrozum nieadekwatne reakcje w związkach
- zrozum i popraw relacje z matką/córką
- uwolnij się od przekonań na swój temat
- nie powielaj szkodliwych schematów
- naucz się medytować
- praktykuj według sprawdzonych wskazówek
- popraw uważność w życiu codziennym
- komunikacja z depresyjnym dzieckiem
- współczesne problemy młodzieży
- przywracanie poczucie bezpieczeństwa
- oddychanie w sytuacjach stresowych
- kontrola emocji
- kieruj oddechem z uważnością
- naucz się mitygować autostres
- dowiedz się, jak odreagowywać stres
- uwolnij się od napięcia, odzyskaj spokój
- głębokie samopoznanie
- rozwijanie i realizacja wizji własnego życia
- droga do wewnętrznej wolności
- przebudzenie miłości do siebie i innych
- odkrywanie swojej kobiecej siły
- prawdziwa mistyczna przemiana
- dowiedz się, jak znaleźć idealnego partnera
- otwórz sobie drogę do miłości
- przyjrzyj się sobie z nowej perspektywy
- zadbaj o swoje ciało
- odzyskaj energię
- dostrzeż swoje piękno
- spójrz w głąb siebie
- naucz się reagować na ataki paniki
- wycisz swój lęk
- budowanie relacji z dzieckiem
- trudne tematy
- wychowanie w pojedynkę
- komunikacja bez przemocy
- świadome macierzyństwo
- uważność i bliskość
- ukryty potencjał
- rozbudzenie zmysłów i intelektu
- świeże i twórcze spojrzenie
- działaj lepiej w stresujących sytuacjach
- zarządzaj energią życiową w stresie
- podnieś odporność ciała i umysłu na stres
- zacznij być obecny/a tu i teraz
- otwórz się na nowe doznania
- przejdź kompleksowy trening uważności
Interesujesz się psychologią
i rozwojem?
Wpisz tu swój email, by dostawać informacje o nowych ciekawych artykułach, nagraniach i kursach:
Przeczytaj także
O bezskutecznych staraniach o dziecko, i dylematach związanych z nieplanowaną ciążą rozmawiamy z Wojciechem Eichelbergerem.
O bezskutecznych staraniach o dziecko, i dylematach związanych z nieplanowaną ciążą rozmawiamy z Wojciechem Eichelbergerem.
Kim tak naprawdę jesteśmy, gdy odrzucimy maski? Jak odnaleźć swoje prawdziwe JA?
W fazie miłosnego zauroczenia idealizujemy swoich partnerów, a oni też starają się pokazać z jak najlepszej strony. Dopiero po upływie czasu zaczynamy rozumieć, z kim się związaliśmy.
Wśród często spotykanych zaburzeń możemy wyróżnić między innymi osobowość borderline, narcystyczną, neurotyczną oraz psychopatię. Każdy z tych typów charakteryzuje się specyficznymi wzorcami myślenia, odczuwania i zachowania.