Psychologia stała się jednym z najpopularniejszych kierunków studiów, a terapia – codziennością wielu z nas. Co to mówi o współczesnym świecie i o nas samych? W rozmowie z Wojciechem Eichelbergerem szukamy odpowiedzi na pytania o to, dlaczego tak gwałtownie rośnie zapotrzebowanie na pomoc psychologiczną, jak odróżnić terapię od coachingu i dlaczego relacja terapeutyczna bywa ważniejsza niż stosowana metoda. A także – czy psychoterapia rzeczywiście pełni dziś funkcję, którą kiedyś pełniła religia.
- Czy zdajesz sobie sprawę, jakie kierunki studiów są dziś najpopularniejsze w Polsce?
Wojciech Eichelberger: Coś o tym słyszałem, chyba psychologia i informatyka.
- Zgadza się. I od razu pojawia się pytanie: czy to prawda, że osoby wybierające psychologię szukają odpowiedzi na własne problemy i traumy?
Sytuacja jest bardziej skomplikowana. Myślę, że część tej ogromnej popularności, jaką teraz mają studia psychologiczne, wynika m.in. z prognoz dotyczących rynku pracy i tego, jak zacznie wpływać na niego sztuczna inteligencja. Ktoś opublikował prognozę, która się bardzo rozpowszechniła w mediach, że jeśli sztuczna inteligencja się udoskonali dostatecznie, to prawdopodobnie tylko dwa zawody będą angażować ludzi – właśnie psychologia, a psychoterapia w szczególności, oraz informatyka. Będą potrzebni psychologowie i informatycy, a reszta osób będzie otrzymywać minimalne świadczenie pozwalające na utrzymanie.
To pewnie jeden z czynników, ale myślę, że jest dużo ważniejszy, który się wiąże z sytuacją na świecie i z bardzo radykalnymi, szybkimi, zaskakującymi przemianami naszego świata. To oczywiście wytrąca ogromne masy ludzkie z poczucia komfortu i nadziei na coraz lepszą przyszłość, obiecywaną nam przez liberalny kapitalizm. To zmusza do zajęcia się sobą i do zadania sobie pytania, co w takim razie jest ważne, a być może nawet najważniejsze w życiu. Część ludzi przeżywa poważne lęki i niepokoje związane z tą sytuacją i szuka też, tak jak powiedziałaś, jakiegoś ratunku w psychologii w głębszym zaznajomieniu się z sobą samym. To główne przyczyny. Walczę z tym dość powszechnym, na pół żartobliwym w moim odbiorze przekonaniem, że na psychologię idą ludzie zaburzeni po to, żeby sobie sami pomóc. To bardzo krzywdzące i niepoważne przekonanie. Sam studiowałem psychologię i takich, którzy sobie chcieliby pomóc, praktycznie nie pamiętam. Z reguły ludzi, przynajmniej w tamtych czasach, kierowała pasja, prawdziwe zainteresowanie człowiekiem jako takim. To było przecież 50 lat temu albo więcej, a już wtedy było chyba około 8 chętnych osób na jedno miejsce, więc nie było łatwo.
- Pomyślałam o tym, jak bardzo zmieniły się czasy. Wtedy wcale nie było łatwiej – ale czy było prościej?
W pewnym sensie było łatwiej, bo był jakiś elementarny komfort i poczucie bezpieczeństwa. Komunizm miał taką wadę i jednocześnie zaletę, że był okropnie uporczywy i stabilny. Minimum potrzeb materialnych było zagwarantowane. Przypuszczam, że gdyby ktoś robił wtedy jakieś rzetelne pomiary dotyczące powszechnego poczucia bezpieczeństwa materialnego wymiaru życia, a także perspektyw przyszłości, to z pewnością w tamtym okresie te wyniki byłyby zupełnie niezłe, a może nawet lepsze niż teraz.
- W czasach komunistycznych terapia kojarzyła się z poważnym zaburzeniem. Dziś mam wrażenie, że wszyscy są w terapii.
Wtedy w ogóle praktycznie nie było terapii. Komunizm zakładał z góry, że jest najszczęśliwszym i najlepszym systemem, który najlepiej dba o ludzkie potrzeby i w związku z tym psychoterapię traktował jako kapitalistyczny kaprys, czy też konieczność pomagania ludziom, którzy strasznie cierpią z powodu kapitalizmu. Gdy ja studiowałem psychologię, a też pewnie jeszcze z 10 lat później, psychologia była w niełasce. Były już pierwsze ośrodki psychoterapii, ale związane bardzo mocno z psychiatrą. Psychoterapia była przez psychiatrów lekceważona i właściwie dewaluowana jako jakaś dziwna metoda, która nie opiera się na żadnych naukowych podstawach, i nie wiadomo właściwie, czy i jak leczy.
- Często słyszymy zarzut, że psychologia “nie jest nauką”, bo nie ma twardych danych. Czy istnieją badania skuteczności terapii?
Istnieją, ale prawdę mówiąc te badania są trudne i nie do końca rzetelne, ponieważ jest taka ilość zmiennych, jeśli chodzi o psychoterapię, taka ilość czynników, które mogą wpływać na skuteczność tych procedur lub brak tej skuteczności, że nie sposób właściwie do końca zbudować takiej matrycy. Pamiętam badania, które bardzo ładnie to pokazały. Kiedyś przez kilka miesięcy studiowałem na stypendium na Uniwersytecie Kalifornijskim i tam je referowano. Okazało się, że wzięto pod uwagę kilka podstawowych szkół psychoterapii, których wtedy było oczywiście znacznie mniej niż teraz, bo teraz mamy ich dziesiątki, a tam było ich około 10. Badano tą skuteczność skomplikowaną, rzetelną metodą, ale okazało się, że we wszystkich szkołach terapii uzyskiwano podobny wynik. Definitywnych popraw i skuteczności było w granicach 30-40% , więc właściwie badania niczego nie wykazały. Potem jednak przyjrzano się temu, co o tym decydowało. Ważnym źródłem informacji były relacje pacjentów i ich dalsze losy. Okazało się, że najważniejszym czynnikiem była osobowość i osobista dojrzałość terapeuty, niezależnie od tego, jaką szkołę reprezentował. Ważny był także sposób budowania relacji – kontaktu z pacjentem. Podejrzewam, a jest to podejrzenie graniczące z pewnością, że ta zasada dalej obowiązuje bez względu na to, jaką szkołę i jakie metody stosuje psychoterapeuta.
- Czy nie masz wrażenia, że teraz każdy chce być coachem? Facebook jest pełen coachów „od wszystkiego” — wielu bez przygotowania.
To jest oczywiście zjawisko zarówno warte docenienia, jak i w pewnym obszarze niepokojące. Istnieją różne szkoły coachingu, w tym naprawdę rzetelne, wymagające szkoły. Mam okazję być w kontakcie z takimi coachami, którzy albo są w trakcie szkoleń, albo już je ukończyli. Tym szkołom trudno cokolwiek zarzucić. Nie tylko dlatego, że rzeczywiście te coachingowe kompetencje są bardzo mocno wytrenowane i ugruntowane w arsenale tych specjalistów, ale również dlatego, że odróżnia się tam bardzo mocno terapię od coachingu. Dużo wysiłku wkłada się w to, aby coachowie mimochodem czy przez nieuwagę, albo z jakiejś pokusy nie angażowali się w procesy terapeutyczne, którym potem nie są w stanie podołać. Chodzi o to, aby nie otwierali problemów ludzkich na takim poziomie, który później wymaga już profesjonalnej obsługi terapeutycznej. Ale jest też niestety wiele szkół coachingowych, które powstają gdzieś same z siebie, nie wiadomo do czego są podwiązane – czy są częścią jakichś rzetelnych poważnych stowarzyszeń europejskich lub światowych, czy też wyrosły tak po prostu, na własne życzenie.
- Czyli zagrożenie wynika z tego, że każdy może otworzyć „szkołę coachingu”, nawet bez kompetencji?
To jest problem, podobnie jak w prywatnym szkolnictwie wyższym, gdzie ostatnio pojawiły się problemy wyraźnie pokazujące, że szkoły są nastawione głównie na zysk, a nie na jakość tego, co produkują. Są tam ogromne, wręcz żenujące niedomogi merytoryczne. Z coachingiem też tak bywa. Generalnie jednak jest to zjawisko korzystne, bo coaching dla wielu ludzi potrzebujących pomocy jest wstępem do terapii, a jest mnóstwo ludzi, którzy naprawdę potrzebują terapii i nie zdają sobie z tego sprawy. Żyją w przekonaniu nieufności do psychologii, ale są skłonni, żeby doskonalić swoje kompetencje i umiejętności w jakimś obszarze. Oczywiście chodzi głównie o obszar relacji z ludźmi. Przykładem mogą być managerowie, którzy pracują z ludźmi i mają z tym często bardzo duże kłopoty. Wtedy coaching jest pierwszym wyborem i to bardzo dobrze. Ja poza psychoterapią mam sporo do czynienia z ludźmi biznesu i widzę, że rzeczywiście kompetencje interpersonalne, tak zwane miękkie, czy radzenie sobie ze stresem, to w tej chwili bardzo ważne sprawy, których menadżerowie, a także ich podwładni, muszą się coraz częściej uczyć. Coaching takie możliwości zapewnia, ale gdy w trakcie coachingu nagle otworzy się jakaś ewidentna sytuacja, w której ktoś zobaczy, że jego problem jest głębszy, że to nie jest problem na poziomie umiejętności i kompetencji intelektualnych, ale problem natury emocjonalnej, to wtedy otwiera się droga do terapii.
- Gdzie przebiega granica między coachem a terapeutą? W którym momencie coach musi się zatrzymać?
Tak, jak powiedziałem: gdy wchodzi w sprawy dotyczące emocjonalnych i międzyludzkich doświadczeń swojego klienta i dostrzega na głębszym poziomie jakieś silne uwarunkowania, które na poziomie emocjonalnym odkształciły jego percepcję oraz sposób reagowania na świat i ludzi. Coachowie nie mają takich kompetencji, które by im pozwoliły zajmować się z korzyścią dla pacjenta takimi sprawami jak traumy, jak skomplikowane, trudne relacje z rodzicami, ze środowiskiem rówieśniczym czy z innymi ważnymi osobami w życiu tej osoby z okresu dzieciństwa i dorastania, nie mówiąc już o przekazywaniu międzypokoleniowych traum przez rodziców i opiekunów.
Najważniejszą różnicą w treningu coachów i terapeutów jest to, że terapeuci są zobowiązani do przejścia swojej terapii własnej, co oczywiście służy temu, żeby w kontakcie z pacjentem, czy z klientem terapii, nie wkładać własnych problemów i nie załatwiać własnych deficytów. Czyli, żeby ta terapia była wolna od problematyki terapeuty, żeby terapeuta był w miarę czystym i bezstronnym towarzyszem swojego pacjenta w jego pracy nad sobą. Między innymi dlatego coachowie nie powinni się zajmować sprawami, które należą do kompetencji psychoterapii, bo tam jest po prostu za trudno. Można się w tym bardzo łatwo pogubić i bardzo trudno jest zachować bezstronną akceptację klienta, który przychodzi z silnymi emocjami i z bardzo trudnymi problemami, z trudną przeszłością itd.
- Powiedziałeś, że wartość psychoterapeuty jest niezależna od rodzaju terapii, jaką stosuje w swojej metodologii. Czyli wszystko tak naprawdę opiera się na relacji. Spotkałam się kiedyś ze stwierdzeniem, że psychoterapia to jest trochę taka miłość za pieniądze.
Jak wspomniałem, terapeuci przechodzą swoją terapię. Jej kontynuacją jest superwizja, gdy już pracują z klientami i tam napotykają na różne własne problemy oraz swoje nieodkryte wcześniej stany emocjonalne. W ten sposób kontynuują swoją własną terapię czy jakąś formę terapii mentorskiej przez całe życie. Są to ludzie szczególni w tym sensie, że oferują tym, którzy do nich przychodzą, wyjątkowy rodzaj kontaktu i relacji – wolny od ich własnych problemów i przekonań. To rzeczywiście jest atrakcyjna forma kontaktu. Nie mówię tego po to, żeby gloryfikować ten zawód, ale to jest wynik naprawdę ciężkiej pracy.
- Czyli terapeuta, zanim zacznie pomagać innym, musi przejść długą własną drogę?
Terapeuta pracuje sam sobą – jest jednocześnie narzędziem swojej pracy, więc musi bardzo dbać o to narzędzie. Jeśli o nie dba, to rzeczywiście warto mu zapłacić za pracę, którą włożył w doskonalenie tego narzędzia. Jest to wyjątkowo ciężka i odpowiedzialna praca. A jak odróżnić psychoterapię od prostytucji?Właściwie, to zabrzmiało w twoim pytaniu. Klient płaci za uwagę, za akceptację, za zrozumienie, które mógłby przecież dostać od innych. Ale to nieprawda. Terapeuci są wyjątkowo przygotowani do bycia w takim rzadko spotykanym na co dzień, prawie niemożliwym do zrealizowania, kontakcie z innymi ludźmi. I to w tej problematyce, której często ten ktoś nikomu nie może ujawnić, albo też jeszcze nie znalazł się w żadnej relacji, w której jego problem się ujawnił. Można powiedzieć, że pacjenci płacą za rzetelną pracę terapeuty, która nie ma nic wspólnego z łatwizną czy przyjemnością. W każdym razie terapeuta nie szuka przyjemności w tej relacji, ani też nie stara się być przyjemnym dla swojego klienta. Terapia jest z reguły trudnym procesem, okresami bolesnym, a myślę, że nikt by nie chciał płacić za bolesne doświadczenia z prostytutką (no chyba, że jest masochistą) – to tyle na obronę przed tym niesprawiedliwym zarzutem.
- Czy psychoterapia stała się dziś nową duchowością?
Z duchowością mamy problem. Instytucje, które od wieków zajmowały się naszą duchowością, osłabły w swoim przekazie i nadwyrężyły reputację, więc ludzie mogą się czuć osamotnieni w sprawach duchowych. To jest właściwie godne pochwały, że zaczynają szukać w sobie głębiej jakiegoś oparcia, inspiracji i możliwości, a także doświadczenia czy odkrywania swojej duchowości. Myślę, że ciągle dominująca forma duchowości, która opiera się o wiarę deklarowaną najczęściej, przestała ludziom przynosić to, czego naprawdę potrzebują.
- Czy w takim razie współczesna psychoterapia pełni funkcję, którą kiedyś pełniła religia?
Można powiedzieć, że ludzie (teraz to jest częste zjawisko w psychoterapii), szukają w sobie oparcia i wiary – nie w sensie egocentrycznym czy egoistycznym, lecz pogłębionym. Szukają jakiegoś sojuszu ze światem. Szukają oparcia w sobie, ale rozumianego też jako szacunek dla samych siebie i rzetelne poznawanie siebie. A to, jak wiadomo z wielu przekazów, prawdopodobnie decyduje o naszym stosunku do świata. Już prorok najbardziej powszechnej drogi duchowej powiedział wyraźnie: kochaj bliźniego swego jako siebie samego, a terapia jest dobrym narzędziem, żeby przekroczyć to, z czym ogromna większość ludzi ma fundamentalny problem: żeby siebie włączyć w narrację o współczuciu i miłości bliźniego. W tym sensie można powiedzieć, że psychoterapia może być drogą (ja specjalnie unikam słowa zastępczą, bo to nie jest zastępcza, ale komplementarna ścieżka) do tego, aby nasza duchowość była bardziej dojrzała, a nie tylko deklaratywna i roszczeniowa.
Kursy rozwoju osobistego
- odkryjesz, czym jest twoja autentyczna męskość
- przestaniesz działać z lęku, wstydu i presji
- zaczniesz żyć i kochać w zgodzie ze sobą
- zbuduj relację silniejszą niż algorytmy
- naucz się reagować na cyfrowe niebezpieczeństwa
- zbuduj i egzekwuj mądre granice online
- nauczysz się patrzeć na siebie z akceptacją
- odkryjesz, jak uwolnić się od krytycznych myśli i ocen
- poczujesz spokój, lekkość i pełną zgodę na to, kim jesteś
- pomożesz synowi pewnie wejść w dorosłość
- zbudujesz z synem relację opartą na zaufaniu, nie zależności
- nauczysz się ufać sobie – jako matce i jako kobiecie
- zrozumiesz wpływ relacji z ojcem na twoje życie
- poprawisz relacje z mężczyznami
- zrozumiesz schematy, które kształtują twoje wybory
- zrozumiesz strategie, które nieświadomie stosujesz
- uwolnisz się od ograniczającego wpływu matki
- zaczniesz budować zdrowe związki
- panuj nad reakcjami – swoimi i innych
- naucz się wychodzić z implozji
- zbuduj trwałą równowagę emocjonalną
- zbudujesz z córką relację opartą na zaufaniu i obecności
- nauczysz się być tatą, z którym córka chce dzielić swoje życie
- zbudujesz fundament poczucia wartości
- odzyskaj pewność siebie
- zacznij budować relacje oparte na szczerości
- pozbądź się strachu przed porażką
- zrozumiesz i oswoisz emocje
- rozpoznasz źródła swoich emocji
- poprawisz komunikację z najbliższymi
- podaruj dziecku supermoc uważności
- naucz go panowania nad myślami i emocjami
- przyjrzyj się relacjom swoich rodziców
- zrozum strategie zależności międzyludzkich
- zbuduj szczęśliwy związek
- rozpoznaj bolesne schematy z dzieciństwa
- zrozum i uwolnij tłumione od lat uczucia
- zrozum nieadekwatne reakcje w związkach
- zrozum i popraw relacje z matką/córką
- uwolnij się od przekonań na swój temat
- nie powielaj szkodliwych schematów
- naucz się medytować
- praktykuj według sprawdzonych wskazówek
- popraw uważność w życiu codziennym
- komunikacja z depresyjnym dzieckiem
- współczesne problemy młodzieży
- przywracanie poczucie bezpieczeństwa
- oddychanie w sytuacjach stresowych
- kontrola emocji
- kieruj oddechem z uważnością
- naucz się mitygować autostres
- dowiedz się, jak odreagowywać stres
- uwolnij się od napięcia, odzyskaj spokój
- głębokie samopoznanie
- rozwijanie i realizacja wizji własnego życia
- droga do wewnętrznej wolności
- przebudzenie miłości do siebie i innych
- odkrywanie swojej kobiecej siły
- prawdziwa mistyczna przemiana
- dowiedz się, jak znaleźć idealnego partnera
- otwórz sobie drogę do miłości
- przyjrzyj się sobie z nowej perspektywy
- zadbaj o swoje ciało
- odzyskaj energię
- dostrzeż swoje piękno
- spójrz w głąb siebie
- naucz się reagować na ataki paniki
- wycisz swój lęk
- wzmocnij odporność
- opanuj lęk
- naucz się regenerować
- budowanie relacji z dzieckiem
- trudne tematy
- wychowanie w pojedynkę
- komunikacja bez przemocy
- świadome macierzyństwo
- uważność i bliskość
- ukryty potencjał
- rozbudzenie zmysłów i intelektu
- świeże i twórcze spojrzenie
- działaj lepiej w stresujących sytuacjach
- zarządzaj energią życiową w stresie
- podnieś odporność ciała i umysłu na stres
- zacznij być obecny/a tu i teraz
- otwórz się na nowe doznania
- przejdź kompleksowy trening uważności